Tegoroczny festiwal różnił się od zeszłorocznego mniejszym rozmachem i nieprzygotowaniem do aury, jaka mogła zaskoczyć zarówno uczestników, jak też organizatorów.
Pierwszym artystą, który skradł nasze serca był Giacomo Turra w Włoch wraz z jego zespołem The Funky Minutes. Poderwał z początku niewielka grupę zbierających się fanów festiwalu do tańca i zachwycił swoja świeżością wykonania.
Po nim mieliśmy okazję wysłuchać znakomitego koncertu kwintetu Wojtka Mazolewskiego – bardzo płodnego artysty, który zawsze zaskakuje nas czymś nowym. W tym roku był to nowy pianista w osobie Staszka Pańty – młodego wirtuoza z geniuszem muzycznym w genach.
Po Wojtku wystąpił Joel Culpepper, który zachwycał nie tylko swoją skala głosu, ale także podejściem do komponowania i pisania tekstów muzycznych. Opowiedział m. in. historię napisania piosenki z czasów kiedy pracował w domu opieki dla młodzieży z dysfunkcjami. Jeden z nich był zadedykowany jednemu z podopiecznych, który bardzo się starał, aby w życiu przemóc wszelkie swoje niedociągnięcie i przeć do przodu. Był to bardzo wzruszajacy moment koncertu.
Potem zaczęło padać :-). W deszczu wystąpowali: Alfa Mist i Nubya Garcia, a także na koniec Michał Barański ze swoim projektem Mazovian Mantra, a także Marcin Masecki i jego Big Band.
W sali kinowej Zamku ujazdowskiego odbywały się wywiady z artystami. A w środku można było sie też zaopatrzyć w gadżety, a także ciekawe winyle.
Gwiazdami kolejnego dnia byli Jazzbois, Emily King i jej gitara, a także Lady Blackbird, która zrobiła największe wrażenie swoim strojem, który przykuwał z początku więcej uwagi niż jej znakomite warunki głosowe i świetny repertuar.
Niestety nie udało się dotrzeć Madison Mc Ferrin. Zamiast niej wystąpiła Nene Heroine. Po nich Łona X Konieczny X Krupa, a także na koniec Poluzjanci.